Są takie słowa, które wywołują lekki dreszcz na plecach – i nie, nie chodzi mi o „poniedziałek”. 🙂 Jednym z nich jest „dress code”. Na samą myśl wiele z nas ma przed oczami sztywne marynarki, niewygodne szpilki i poczucie, że nasza indywidualność musi zostać w domu.
Dress code kojarzy się z czymś sztucznym – jak maska, którą trzeba nałożyć, aby pasować do biura, wydarzenia czy okazji. I choć z założenia miał ułatwiać życie, to dla wielu osób stał się synonimem ograniczeń. Ale dlaczego właściwie tak bardzo nie lubimy dress code’u? Czy to tylko nasz naturalny bunt przeciwko zasadom, czy kryje się za tym coś znacznie głębszego – potrzeba wolności, autentyczności i wyrażania siebie?

Ubiór to nasza wizytówka – ale i forma ekspresji
Nie oszukujmy się – ubrania to nie tylko materiał i guziki. To sposób, w jaki pokazujemy światu, kim jesteśmy. Kolory, fasony, dodatki – wszystko to tworzy nasz osobisty język. Dress code często odbiera nam możliwość swobodnej wypowiedzi.
Przykład? Jeśli ktoś na co dzień uwielbia sneakersy i jeansy, to założenie garnituru albo garsonek w kolorze „smutny granat” może brzmieć jak kara. Niby wygląda elegancko, ale osoba w środku czuje się przebrana. A przecież nikt nie lubi udawać kogoś, kim nie jest.
Dress code pachnie sztucznością?
Czy zdarzyło Ci się kiedyś włożyć coś tylko dlatego, że „tak wypada”? A potem przez cały wieczór poprawiać koszulę, martwić się o to, czy marynarka się nie gniecie i w duchu liczyć minuty do końca „imprezy”? To jest właśnie ten moment, kiedy ubiór zamiast dodawać pewności siebie, odbiera ją.
I tu tkwi paradoks. W teorii dress code ma pomóc nam wyglądać profesjonalnie i schludnie. W praktyce często sprawia, że wyglądamy poprawnie, ale czujemy się jak aktorzy w sztuce, której nikt z nas nie wybrał.
Niewygoda ponad wszystko
Kolejna rzecz, która zniechęca do dress code’u, to jego… brak praktyczności. O ile marynarka może wyglądać świetnie w klimatyzowanym biurze, o tyle w lipcowy upał zamienia się w osobisty piekarnik. Podobnie z obcasami – owszem, są efektowne, ale po kilku godzinach w tańcu czy w pracy marzysz tylko o kapciach.
A skoro moda coraz częściej stawia na wygodę – luźniejsze fasony, miękkie tkaniny, sportowe akcenty – to nic dziwnego, że dress code jawi się nam jako przeżytek z czasów, gdy komfort nie miał znaczenia.
Nierówności, które bolą
Dress code potrafi też być… niesprawiedliwy. I to szczególnie wobec kobiet. Często oczekuje się od nas więcej: makijażu, starannie dobranych dodatków, butów na obcasie, spódnic odpowiedniej długości. Tymczasem panowie zwykle mają do wyboru prosty zestaw: garnitur, koszula, krawat.
Efekt? Kobiety spędzają więcej czasu i energii, żeby „wpisać się w kanon”. A to rodzi frustrację i poczucie, że ktoś narzuca nam standardy, które nie są równe dla wszystkich.
Sztywne zasady w świecie, który lubi luz
Zwróć uwagę, jak zmienia się kultura pracy i życia towarzyskiego. Coraz więcej firm rezygnuje z obowiązkowego dress code’u, pozwalając pracownikom przychodzić w ubraniach, w których czują się najlepiej. Coraz częściej nawet na weselach, które jeszcze niedawno były świątynią formalności, spotkasz gości w kolorowych garniturach, kombinezonach czy eleganckich sneakersach.
Problem nie w zasadach, ale w komunikacji
I tu dotykamy sedna – może nie chodzi o sam dress code, ale o to, jak jest narzucany. „Żadnych jeansów”, „obowiązkowe obcasy”, „koszula zawsze w spodniach” – brzmi jak zakazy w internacie, a nie jak zasady w dorosłym życiu.
Gdyby dress code był tłumaczony jako narzędzie wspierające profesjonalizm, budujące spójny wizerunek firmy czy okazji – pewnie łatwiej byłoby go zaakceptować. Ale w momencie, gdy dostajemy go w formie nakazu, automatycznie rodzi się bunt.
Czy jest na to rozwiązanie?
Oczywiście! Kluczem jest elastyczność. Dress code nie musi być sztywnym zbiorem zakazów. Może być raczej zbiorem wskazówek, które podpowiadają, jak ubrać się stosownie do okazji, ale jednocześnie dają przestrzeń na własny styl.
Zamiast mówić „żadnych jeansów”, można powiedzieć: „wybierajmy ubrania schludne i zadbane, które dobrze reprezentują firmę”. Zamiast „kobiety muszą nosić spódnice do kolan”, można po prostu uznać: „ważne, żeby stylizacja była elegancka i wygodna”.
Bo ostatecznie nie chodzi o to, żeby wszyscy wyglądali identycznie. Chodzi o to, żeby każdy wyglądał profesjonalnie – ale nadal był sobą.
Jeśli Ty też nie chcesz popełniać błędów związanych z zasadami ubioru i zastanawiasz się, jak ubrać się odpowiednio w różnych sytuacjach – od spotkań biznesowych po rodzinne uroczystości „Dress code na różne okazje”. Znajdziesz tam praktyczne wskazówki i przykłady, które pomogą Ci poczuć się pewnie niezależnie od wydarzenia.
Dress code jako pomoc
Prośba o noszenie określonego dress code’u może być dla nas ogromną pomocą. Pomyśl o tym w ten sposób: Jeśli nie musimy zastanawiać się nad tym, czy nasz strój jest odpowiedni do sytuacji, właśnie dlatego, że przestrzegamy właściwego dress code’u, nasz mózg może skupić się na najtrudniejszej części: rozmowie.
Wydaje się to błahe, ale wcale takie nie jest. Z tej perspektywy dress code jest znaczącą pomocą. Pozwala nam mieć absolutną pewność, że jesteśmy odpowiednio ubrani do kontekstu, w którym się znajdujemy.
Dlatego, gdy zaczniemy traktować dress code jako pomocną ramę, a nie kajdany, być może przestaniemy się go tak bać. Potraktuj zasady dress code’u jako sposób na wzmocnienie swojej pewności siebie, zwłaszcza w nowych i potencjalnie trudnych sytuacjach. Bo w końcu klasyka i elegancja nie muszą oznaczać nudy. Wszystko zależy od tego, jak podejdziemy do tematu i czy pozwolimy sobie na odrobinę luzu nawet w najbardziej oficjalnych sytuacjach.
Jeśli dress code budzi w Tobie bunt, to znak, że chcesz ubierać się bardziej w zgodzie ze sobą. Właśnie dlatego stworzyłam ebook „Jak znaleźć swój styl”, który pomoże Ci odkryć, w czym naprawdę czujesz się sobą.

A Ty? Jakie masz doświadczenia z dress code’em? Lubisz jasne zasady ubioru, czy wolisz pełną wolność?
Zapraszam Cię też do pobrania mojego darmowego poradnika Kobieta z klasą. Znajdziesz tam jeszcze więcej wskazówek dla eleganckiej kobiety.
Jeśli doceniasz moją twórczość na tym blogu, możesz mnie wesprzeć i postawić mi wirtualną kawę tutaj. 🙂
Znajdziesz mnie też na Instagramie – gabrielaclassicchic, gdzie również dzielę się poradami dla eleganckich kobiet z klasą. Pozdrawiam, cześć!

Dodaj komentarz